• header
  • header

Uwaga! To jest archiwalna kopia serwisu OKiS | Przejdź do aktualnej wersji -> www.okis.pl

Sygnały

« powrót

Dodano: 20.12.2016 13:48

Z LONDYNU

FELIETON PO „BREXICIE”

 

Polscy eksperci i „fusolodzy”, czyli przepowiadacze przyszłości, mają co robić. „Wiedzą”, dlaczego wynik zeszłorocznych wyborów był właśnie taki a nie inny i mają złote rady dla polityków wszelkich maści. Niektórzy w tych radach są dość radykalni. Ostatnio miałam dobrą lekcję, jak na sytuację w Polsce patrzą niektórzy z rodaków w Londynie.

Otóż kilka miesięcy temu administracja stowarzyszenia mieszkaniowego, czyli Housing Association, od którego od lat wynajmuję tanie (podobno) mieszkanie, doszła do wniosku, że moja łazienka wymaga remontu. Przyznałam rację. Przyszła odpowiednia ekipa i zabrała się w pierwszej kolejności do zdemolowania tego, co było. Trudno było porozumieć się z robotnikami… Ale po tygodniu łazienka lśniła nową bielą. Odetchnęłam z ulgą. Przedwcześnie. Wkrótce okazało się, że spod muszli klozetowej cieknie woda. Jedna, druga wizyta robotników nic nie dała. Coś dokręcali, czymś zalepiali. I ciekło. Wreszcie administracja doszła do słusznego wniosku, że – mówiąc słowami dawnego radiowego kabaretu  – „dobry Bóg już zrobił, co mógł, teraz trzeba zawołać fachowca!”. Przyszedł pan Adaś, polski hydraulik. Rzucił okiem na dzieło rąk swoich poprzedników: – Oj partacze, partacze. Już nauczyli się od Angoli, że wszystko opiera się na polifili. Tego tak nie można. To stare nie pasuje do nowego i nigdy pasować nie będzie.

I zamiast zakręcać, zaczął odkręcać, dodając, że zapewne w administracji chcieli zaoszczędzić, a to zawsze w rezultacie kosztuje drożej. Robota trwała kilka godzin. Ale skutek jest dobry. Na podłodze przestała pojawiać się mokra plama. Dłuższy pobyt pana Adasia w moim domu pozwolił nam na wymienienie garści uwag na temat aktualnej sytuacji w Polsce...

– Głosowała pani na prezydenta? Bo ja głosowałem. Na Kukiza oczywiście – powiedział pan Adaś. W drugiej turze nie poszedł głosować. Nie było na kogo. Bo przecież PiS to opozycja koncesjonowana. Oni wszyscy są z Okrągłego Stołu.

Zauważyłam, że przecież Jarosław Kaczyński oskarża innych, że zawarli układ w Magdalence, gdzie jego nie było.

– Ale przy stole był – zauważył pan Adaś. – I to go dyskwalifikuje.

Zwróciłam uwagę na to, że tam nie było ani Donalda Tuska, ani Bronisława Komorowskiego, ani Ewy Kopacz.

– No to co z tego? Oni się pod tym stołem swoimi czynami podpisali – pan Adaś popatrzył na mnie z pobłażaniem. – Teraz do władzy to my idziemy.

– My? To znaczy kto?

– Prawdziwi patrioci – wyjaśnił pan Adaś. – Narodowcy. I nie tylko w Polsce. Ten ruch jest w całej Europie. Mamy bliskie kontakty w Niemczech, we Francji, w Hiszpanii i we Włoszech. To tam się nazywa ruch oburzonych, ale im chodzi o to samo. O to, aby wreszcie przepędzić tych wszystkich darmozjadów. Boją się nas. Dlatego w Polsce sfałszowali wybory samorządowe, dając takie dobre wyniki PSL-owi. To myśmy wygrali. Ale to tylko przedłużyło ich rządy. Na krótko. I zdobędziemy władzę. Już niedługo. Dotąd nie mieliśmy dobrego lidera. Teraz jest. Kukiz, oczywiście. Mądrze mówi. Trzeba rozbić ten cały układ. Zmienić konstytucję, dać ludziom pieniądze i przepędzić z Polski Ukraińców. To oni zabierają nam pracę. Dlatego musimy emigrować. Kukiz ma rację, że nie wolno wpuszczać tych Syryjczyków… Piąta kolumna. Cel tamtych jest jeden: unicestwić polski naród. Do tego służy też Unia Europejska. Wybory sfałszowali nie tylko w Polsce. We Francji też. To przecież jasne, bo przestraszyli się, że wygra Le Pen. Ale jej nie zatrzymają. To ona będzie następnym prezydentem. Mogę się założyć – wyciągnął do mnie rękę.

Nie przyjęłam zakładu. Z obawy, że przegram.

Głosował oczywiście za Brexitem, bo – jak mi wyjaśniał – Unia jest nie tylko wrogiem Polaków, których chce wynarodowić, ale to banda darmozjadów. No i trzeba zatrzymać ten napływ emigrantów, także z Polski. I tak się ich już dość nazjeżdżało.

- Nas nie ruszą – wypiął pierś do przodu. – Przecież bez Polaków Anglia zginie. Angole nie potrafią i nie chcą pracować. To lenie, specjaliści od jednej śrubki, a jak trzeba coś pokombinować, to już ich przerasta.

Rozejrzał się po pokoju:

– Ale u pani książek. Kto dziś czyta książki? Wszystko jest przecież w internecie.

Nie wszystko, zauważyłam. Teraz to ja skierowałam rozmowę na politykę. Chciałam usłyszeć jeszcze o tych narodowcach, prawdziwych patriotach, którzy tłumnie przychodzą do Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie na spotkania z najdziwniejszymi politykami pod warunkiem, że prezentują prawą stronę sceny politycznej, organizują marsze na ulicach Londynu pod znakiem „ujawnienia prawdy o zbrodni smoleńskiej” i składają w tej sprawie petycję w siedzibie brytyjskiego premiera. Niestety, pan Adaś chyba wyraźnie wyczerpał zasób swojej wiedzy. Na szczegółowe pytania, jak chcą zmieniać konstytucję, jeśli potrzeba na to dwóch trzecich głosów w Sejmie i jak chcą rządzić „antysystemowo”, nie potrafił odpowiedzieć. Powtarzał tylko: – To się zrobi, jak dojdziemy do władzy.

Może potraktowałabym wynurzenia polskiego hydraulika lekceważąco, ale kilka dni wcześniej przeczytałam o spotkaniu na Cyprze, w którym wzięli udział przedstawiciele polskiego ugrupowania Narodowe Odrodzenie Polski. Potem był kongres międzynarodówek młodzieżowych w Saksonii. Tam również nie zabrakło Polaków.

– Daliśmy im odpór – powiedział dumnie.

Gdy spytałam, gdzie i komu, odrzekł: – No jak to gdzie? Pod ambasadą. Zachciało im się wspierać tych czerwonych z KOD-u, to daliśmy im czadu.

Sam pod ambasadą nie był, ale wie z relacji kolegów. Było gorąco. W przeciwieństwie do niego, ja pod ambasadą byłam. Gorąco nie było. W proteście przeciwko zmienianej w przyspieszonym tempie ustawie o Trybunale Konstytucyjnym zebrało się ponad sto osób. Zjawili się też przeciwnicy. Doliczyłam się dziesięciu. Ich przywódca, nie wiadomo dlaczego stojący pod złamanym czarnym parasolem, intonował hasła. Najbardziej ubawiło mnie skandowane dość długo: „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”.

Popatrzyłam na uśmiechnięte twarze demonstrujących przeciwko zmianom w przepisach dotyczących Trybunału Konstytucyjnego. W większości byli to ludzie młodzi. Dla wielu była to pierwsza w życiu demonstracja, w jakiej brali udział. Nie pamiętali stanu wojennego, a jeśli już, to tylko z perspektywy braku programu dla dzieci w niedzielny poranek 13 grudnia 1981. Było nas też trochę weteranów, którzy demonstrowali pod tą samą ambasadą owego 13 grudnia i wiele razy później. Także mieliśmy swoje „miesięcznice”.

Zrobiło mi się smutno. Inaczej kiedyś przebiegała granica podziałów. My, protestujący, byliśmy razem. Wrogowie stali za zamkniętymi żaluzjami niedostępnego dla nas budynku. Teraz podział przebiegał wśród tych stojących na chodniku przed ambasadą. To największa porażka III RP.

– A pani nie wie, dlaczego oni przyszli? – pan Adaś ma zawsze gotowe wytłumaczenie. – Ambasada im zapłaciła.

Zaczęłam się głośno śmiać. To chyba spowodowało, że pan Adaś zmienił temat:

– Ogląda pani polskie kabarety? Radzę oglądać. Tam jest prawdziwy obraz Polski. Ale oni dają czadu…

Wreszcie wstał i powiedział:

– Pani to jest z innej epoki. Pani już tego nie kuma.

Przyznałam mu rację. Nie „kumam” ani współczesnych kabaretów, ani patriotyczno-narodowościowych ciągot części młodszego (bo wcale nie takiego młodego) pokolenia. Po tej rozmowie wiem jedno: Polacy, także ci w Londynie, są znowu zbuntowani. Może wiedzą, przeciwko komu, ale nie wiedzą w imię czego.

Katarzyna Bzowska